Stand tall 10/10 najlepsza finałowa piosenka, perkusja po pierwszym refrenie zmiana mnie z planszy i mocny wokal Julie cholera jasna kocham + Reggie ma high note 殺
Chłopcze nie rozumiesz (Nie wiesz co mam na myśli) Nigdy nie będziesz wiedział Chłopcze, nie znasz mojego serca (Jesteś na to gotowy?) Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah Ah O 11 każdej nocy twój telefon jest wyłączony Gdzie jesteś i co robisz? Jestem wściekła Kiedy jesteśmy sami, mówisz że mnie kochasz - wierzę w to Przysięgasz na swój mały palec Moi przyjaciele mówią bym natychmiast z tobą zerwała Mówią, że nigdy nie powinnam ufać facetowi takiemu jak ty Co powinnam zrobić? Co jest ze mną nie tak? Lubię cię bardziej niż swoich przyjaciół Nie kłamię Tak, myślę, że bez ciebie jestem głupia Każdego dnia i każdej nocy myślę o tobie Jeśli nie słyszę twojego głosu, mam koszmary Nie powinnam była cię pokochać Nie powinnam była się z tobą umawiać Byłoby lepiej, gdybym cię nie spotkała Ale myślę, że jest za późno na skargi Nie Nie Nie Nie Nie Łzą Nie Nie Nie Nie Nie Cierpieniu Nie Nie Nie Nie Nie (Nienawidzę tego, że tak bardzo cię kocham) Nie chcę z tobą zrywać Nie wiem jak kochać, przez ciebie czuję się zdezorientowana Wciąż nie wiem jak kochać Przez samą siebie cierpię, mój oddech staje się ostrzejszy Zawsze łatwo mnie zranić, więc proszę zrozum moje serce Znowu, znowu cię spotykam i się uśmiecham Znowu, znowu płaczę kiedy na ciebie czekam Zawsze jesteś taki i taki, wszystko jest do góry nogami, wewnątrz Każda twoja ekspresja dodaje mi sił lub przygnębia Nie kłamię Tak, myślę, że bez ciebie jestem głupia Każdego dnia i każdej nocy myślę o tobie Jeśli cię nie pocałuję, nie zasnę Nie powinnam była cię pokochać Nie powinnam była się z tobą umawiać Byłoby lepiej, gdybym cię nie spotkała Ale myślę, że jest za późno na skargi Nie Nie Nie Nie Nie Łzą Nie Nie Nie Nie Nie Cierpieniu Nie Nie Nie Nie Nie (Nienawidzę tego, że tak bardzo cię kocham) Nie chcę z tobą zrywać Proszę, otrzyj moje płynące łzy Proszę, przytul mnie serdecznie To wszystko czego chcę Ale dlaczego udajesz, że mnie nie widzisz? Ale wiesz mój kochany, ale wiesz mój kochany Jeśli tylko przytulisz mnie jak za pierwszym razem Czy będziesz mi mówić każdego dnia, że jestem twoja jedyną miłością? Nie powinnam była cię pokochać Nie powinnam była się z tobą umawiać Byłoby lepiej, gdybym cię nie spotkała Ale myślę, że jest za późno na skargi Nie Nie Nie Nie Nie Łzą Nie Nie Nie Nie Nie Cierpieniu Nie Nie Nie Nie Nie (Nienawidzę tego, że tak bardzo cię kocham) Nie chcę z tobą zrywać
The Enforcement Rule of the Narcotics Control Act (No. 1781) Regulations on the Criteria for Classification of Drugs (MFDS Notification No.2019-55, July 1, 2019) Designation of Drugs Not Eligible for Allowances for Relief of Injury from Adverse Drug Reaction (MFDS Notification, No.2017-62, 25 July 2017) Designation of Drugs Not Eligible for
UWAGA! Minęło 1082 dni od ostatniej odpowiedzi w tym temacie. Może być już ciut przeterminowany ;) jaka to piosenka? Strona:1 Dodaj odpowiedź #1 2009-09-29 17:57 :D:D:D Była Taka piosenka Dolores Dolores Ajajaja jak sie nazywa ? :cool::cool::cool: z 90 lat :D Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj witam mozecie podac tytuł gość #3 2015-12-03 21:08 Niezalogowany38264 :[wrzuta] Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj #5 2019-08-15 10:45 Niezalogowany38264 :[wrzuta] dziękuję i ja :))) Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj jaka to piosenka? Piosenka w Refrenie : Dolores Strona:1 Dodaj odpowiedź Podobne tematy Reklama czekolady, Xbox, Bakoma Satino, Tic Tac, Nescafe capuccino, Sony Bravia: kolorowe piłeczki, Warka - uznanie na pomorzu, Ballada "Prawo i pięść", reklama ''seri a '' czyli włoskiej 1 ligi, 7 grzechów - łyżwiarstwo, Statystyki tematu "Piosenka w Refrenie : Dolores" Ocena 7 na 10, liczba ocen: 5, wyświetleń 4292 Popularne słowa kluczowe dolores dolores piosenka, dolores dolores słowo w piosence, imię dolores w piosenkach, piosenka dolores, piosenka o dolores, szukam piosenki nie znam tytułu refren brzmi dolores dolores [ Wygenerowano w sec, liczba zapytań do bazy danych: 9 ] Muzyka i piosenki z reklam, motywy i theme z filmów, nutka (nuta) ścieżka dźwiękowa i soundtrack z nowej reklamy, seriale telewizyjne, nowości muzyczne, dvd, pomoc w znalezieniu piosenki: tytułu i wykonawcyPartnerzy: Cięcie layoutów Lista użytkowników Regulamin Polityka prywatności Kontakt i reklama Google+ "No Woman, No Cry" is a reggae song by Bob Marley and the Wailers. The song was recorded in 1974 and released on the studio album Natty Dread.. The live recording of this song from the 1975 album Live! was released as a single and is the best-known version; it was later included on several compilation albums, including the greatest hits compilation Legend.
Podsumowania dekady trochę nas wyczerpały, więc nie wyrobiliśmy się w styczniu z polskimi utworami. Tym sposobem podsumowujemy od razu dwa miesiące 2021 roku w polskiej muzyce. Oto 19 najlepszych polskich piosenek stycznia i lutego 2021 roku. 19. Kirszenbaum – „DJ Tołstoj” Nowy rok rozpoczął się alternatywnie od Kirszenbauma. Rozumiemy, że grupa z Krakowa nie ma tylu fanów co Dawid Podsiadło, ale 3 tysiące wyświetleń klipu przez dwa miesiące to jednak trochę nas zadziwia. A piosenka przecież całkiem zacna. „DJ Tołstoj” zapowiadał płytę „Się” Kirszenbauma, która ukazała się 22 stycznia. Kirszenbaum | DJ Tołstoj 18. Kasia Lins – „Morze Czerwone” Nie do końca rozumiemy fenomen Kasi Lins, ale uprzejmie odnotowujemy jej nowy klip do piosenki „Morze Czerwone”. – „Morze Czerwone” ma tak wysoką temperaturę, że przejście przez nie jest jak doświadczenie ognia piekielnego, a skoro go już doświadczyłam, mogę tylko dodać: Ogniu, krocz ze mną – mówi Kasia Lins. Kasia Lins - Morze Czerwone 17. Arek Kłusowski – „Antarktyda” Arek Kłusowski przypomina nam trochę połączenie Meli Koteluk i Darii Zawiałow. Chyba dla mężczyzny to też jest komplement 🙂 Za dość wysmakowany klip odpowiada Karol Moch, który ma na jego temat dość dużo do powiedzenia. – Pierwszy odsłuch od razu przywołał obrazy skąpane w mroźnym, arktycznym świetle – mówi Karol Moch o „Antarktydzie”. – Utwór był bardzo inspirujący, a chęć stworzenia świata o nieco modowej, symbolicznej formie popchnęła mnie do dalszych działań scenariuszowych. Zależało mi na obrazach, które nie będą zmuszały widza do jednowymiarowej interpretacji oraz zostawią furtkę do własnej analizy utworu . Lubię zostawić odbiorcy pole do własnych przemyśleń. Z pomocą Moon Films, sprawnemu oku operatora Filipa Załuski oraz nieszablonowym stylizacją Natalii Zdrojek powstał projekt, który, mam nadzieję, będzie dumnie reprezentował wielobarwną twórczość Arka. Bardzo dziękuję całej ekipie za wzięcie udziału w tym projekcie oraz Arkowi i Kayaxowi za pełne zaufanie. Arek Kłusowski - Antarktyda (Official Video) 16. Zdechły Osa – „Na więcej” Zdechły Osa w ubiegłym roku się zakochał w matce ziomka więc już wiemy, że jest romantiko stajl. „Na więcej” to taki trochę bardziej alternatywny Zdechły Osa niż do tej pory no i mniej rockowo-punkowy. Bardzo byśmy byli zadowoleni gdyby Zdechły Osa występował w telewizji na przykład zamiast Zenka Martyniuka w TVP1. ZDECHŁY OSA - NA WIĘCEJ (PROD. AETHERBOY1) 15. Natalia Przybysz feat. Hania Rani – „Królowa Śniegu” (MTV Unplugged) Nie wiedzieliśmy, że Hania Rani śpiewa, a robi to całkiem nieźle. Gwiazdą oczywiście jest tutaj Natalia Przybysz. „Królowa Śniegu” promuje płytę MTV Unplugged. Koncert MTV Unplugged Natalia Przybysz odbył się 19 grudnia 2020 roku w warszawskiej Scenie Relax, a premiera zapisu wideo z tego wieczoru miała miejsce 27 lutego w MTV i CANAL+. Premiera CD z utworami wykonanymi na koncercie, odbędzie się 12 marca. Wiosną Natalia Przybysz planuje trasę koncertową z projektem MTV Unplugged. Natalia Przybysz - Królowa Śniegu feat. Hania Rani (MTV Unplugged) 14. Morświn – „Polska 9” Marcin Świetlicki powraca jako Morświn w towarzystwie dwóch pań. Małgorzata Tekla Tekiel gra na basie a Paulina Owczarek na saksofonie barytonowym. Gdyby ktoś powiedział, że ta trójka nigdy nie słyszała o formacji Morphine nie powiedziałby prawdy. To nie nie jest muzyka dla fanów Justina Biebera, ale my ciągle za nim nie przepadamy, więc Morświn się nam podoba. Morświn - Polska 9 13. Tymek – „Rainman | GARAŻ” Tymek jak wiecie się nam podoba o czym świadczy nasz tekst o jego numerze „Oczko w głowie”. „Rainman” w garażu też nam się podoba, a Tymek brzmi w tej piosence prawie jak Maciej Maleńczuk (gdy był jeszcze w formie). Tymek - Rainman | GARAŻ 12. Michał Anioł ft. Gverilla – „Splash” Nie wiemy czemu, ale ta kompozycja nieodparcie kojarzy się nam z taką zacną niemiecką kapelą o nazwie Jazzanova. Czy Michał Anioł nie brzmi w tym numerze trochę jak nu-jazzowe cudo? No może nu-popowo-jazzowe. Klip pomysłowy i uroczy autorstwa Konrada Tułaka. Michał Anioł ft. Gverilla - Splash (Official Video) 11. Miuosh feat. Nosowska – „Klucze” Czy wspominaliśmy już o tym, że mamy obsesje na punkcie Ralpha Kamińskiego? Otóż mamy. Oczywiście najbardziej cieszy nas gdy Ralph śpiewa, ale doceniamy go też jako reżysera więc dodajemy numer „Klucze” do naszej listy najlepszych polskich piosenek stycznia i lutego 2021 roku. W klipie (na dziale mięsnym) występuje najstarsza polska drag queen Lulla La Polaca. MIUOSH - Klucze feat. Nosowska 10. Krzysztof Zalewski – „Wszystko będzie dobrze” Jak Krzysztof Zalewski mówi, że wszystko będzie dobrze nie będziemy się spierać. Piosenka nie jest nowa, bo pochodzi z albumu „Zabawa”. Wokalista chciał jednak pocieszyć fanów 18 stycznia w Smutny Poniedziałek i z tego powodu opublikował klip do kompozycji. – Pomyślałem, że wykorzystam obrazy czyhającej na nas katastrofy klimatycznej do opisu porywów serca – mówi Krzysztof Zalewski o teledysku. – A muzycznie chciałem oddać hołd Eltonowi, Freddiemu i Kiwanuce. W międzyczasie dopadła nas pandemia, więc teledysk autorstwa Miłosza Sakowskiego nawiązuje do nowej rzeczywistości, gdzie komunikujemy się ze sobą głównie przez ekrany i mimo gęstej sieci połączeń, telefonów, internetu i social mediów jesteśmy coraz bardziej samotni. Tak czy siak, niezależnie od pandemii, złamanych serc, nadciągających powodzi i komet, pamiętajcie – wszystko będzie dobrze. Krzysztof Zalewski - Wszystko będzie dobrze (Official Video) 9. Vito Bambino – „Daddy Haze” „Daddy Haze” to taka mini piosenka. Coś jakby wprawka, ale zacna. Nam się podoba więc trafia do rankingu „19 najlepszych polskich piosenek stycznia i lutego 2021 roku”. – Trafiłem na ten stary beat Amara buszując po zakamarkach mojego kompa – mówi Vito Bambino. – Słyszałem go już milion razy a jednak dopiero teraz do mnie przemówił. Może w dzisiejszych czasach gdy trudniej o boom bap po prostu wydaje się być czymś specjalnym. Beat się nie zmienił ale kontekst tak. Vito Bambino - Daddy Haze 8. Barvinsky ft. Michał Szczygieł – „Malinowy mus” „Malinowy mus” brzmi tak jak tytuł. Jest słodki, ma piękny kolor i smakuje wybornie. Szczególnie gdy są to polskie dojrzałe słodkie maliny. Michał Szczygieł dodaje sporo uroku tej piosence, ale nie mniej uroku dodaje modelka Trang Nguyen, która – wnosimy to z nazwiska – ma wietnamskie korzenie. barvinsky - malinowy mus (Official Music Video) ft. Michał Szczygieł 7. Tricky feat. Marta – „Like a Stone” (Trentemoller Remix) Nie, Tricky nie jest Polakiem, lecz Anglikiem z Bristolu. Nie, Trentemoller nie jest Polakiem, lecz Duńczykiem z Vordingborgu. Za to Marta to Marta Złakowska. Nie dość, że Polka to jeszcze z Krakowa (które to miasto jest dość bliskie naszym sercom). Poza tym remiks jest całkiem udany dlatego trafia do naszego zestawienia najlepszych polskich piosenek stycznia i lutego roku 2021. Tricky feat. Marta - Like a Stone (trentemøller Remix) 6. Kwiat Jabłoni – „Buka” Polacy pokochali Kwiat Jabłoni a Kasia i Jacek Sienkiewiczowie odwdzięczają się za tę miłość dostarczając kolejne przeboje. „Buka” to numer, który promuje wydawnictwo „Mogło być nic”. Druga płyta duetu zadebiutowała na pierwszej pozycji listy sprzedaży Olis. Kwiat Jabłoni - "Buka" 5. WaluśKraksaKryzys – „Najgorsze rzeczy” Waluś Kraksa wygląda jakby się urwał z bazaru na stadionie 10-lecia. Niech Was jednak nie zmylą wąsy i dżinsowa kurteczka, bo Waluś Kraksa to zdolna bestia jest. – To fragment tego, czym jestem i jaki jestem – silny, rozmontowany, sprzeczny, niepewny uczuć, gdzieniegdzie podziarany, uzależniony od kofeiny i w trakcie przerwy od innych uzależnień – tłumaczy Waluś, choć niezbyt zrozumiale. Piosenka „Najgorsze rzeczy” to zapowiedź debiutanckiego albumu Walusia Kraksy. W klipie na chwilkę widać Króla, z którym zresztą Waluś Kraksa nagrał wcześniej numer „Tuż przed północą”. WaluśKraksaKryzys - NAJGORSZE RZECZY (Official Video) 4. Rosalie. ft. Jan-rapowanie – „Chodź, chodź, chodź” Rosalie. przygotowało remiks z Janem-rapowanie. Dobre to jest. – Wiem, że przez pandemię nie mogliśmy trafić do wszystkich z informacją o premierze płyty „IDeal”. Cieszę się, że projekt po tylu miesiącach ma swoją kontynuację, zwłaszcza, że na płycie nie pojawił się żaden featuring, a Janek jest dla mnie aktualnie jednym z ulubionych polskich raperów – mówi Rosalie. – W najbliższym czasie szykuję kilka innych premier, ale mimo wszystko nadal czekam na to, by materiał z „IDeal” wybrzmiewał regularnie na koncertach. Tego wciąż brakuje mi najbardziej. Rosalie. - Chodź, chodź, chodź ft. Jan-rapowanie 3. Daria Zawiałow – „Kaonashi” – Tytuł jest zaczerpnięty z mojego ulubionego anime „Spirited Away: w Krainie Bogów” – mówi Daria Zawiałow. – Kaonashi to bóg bez twarzy, postać balansująca na pograniczu dobra i zła, która podąża za główną bohaterką Chihiro. Wysysający ludzkie uczucia Kaonashi budzi skrajne emocje, bo nie postrzega świata dualistycznie, a każde jego złe działanie jest relatywne. Mimo to pod warstwą mroku kryje się w nim również światło. I właśnie o takiej postaci opowiada ten utwór. Daria Zawiałow na podium zestawienia najlepszych polskich piosenek stycznia i lutego 2021 roku. „Kaonashi” to także opowieść o przemocy domowej. W klipie Daria Zawiałow zagrała u boku Dawida Ogrodnika. Za klip odpowiada Daniel Jaroszek. Daria Zawiałow - Kaonashi (カオナシ) [Official Video] 2. Król – „Tak jak Ty” O nowym numerze Króla pisaliśmy już w laurce, która dla niego zrobiliśmy czyli w tekście „Król – 12 najlepszych piosenek„. Serdecznie więc polecamy ten panegiryk. król - TAK JAK TY (official video) 1. Fisz Emade Tworzywo – „1,5 metra” Kolejny liczbowy numer braci Waglewskich to kolejna perełka. Kiedyś było „30 cm ponad chodnikami” teraz dostaliśmy „1,5 metra”. Zmodyfikowany wokal w refrenie to naprawdę wspaniały pomysł aranżacyjny. „1,5 metra” to już piąty singiel z płyty „Ballady i Protesty” (wcześniej ukazały się „Kurz”, „Mój kraj znika”, „Nie za miłe wiadomości”, „2020”) – Ostatni rozgadany singiel z eklektycznej płyty. Pamiętnik czasów pandemicznych, niestety ciągle nieustępujących – tak o piosence mówi Fisz. Album „Ballady i Protesty” ma trafić do fanów jesienią 2021 roku co nas bardzo cieszy i z radością umieszczamy kompozycję „1,5” metra na czele listy „19 najlepszych polskich piosenek stycznia i lutego 2021 roku”. Fisz Emade Tworzywo - 1,5 metra
No school, down to the bitter Put chill in the air, it's making me quiver No rules, teacher is a douchebag Said I'm a mess and I'm gonna need rehab Cool, everyone hates me Gonna move away and be a star, that's crazy Cool, it's cool, it's cool No school, no school, no school Had to smile with the times Acting like it's nothing, holding suns above me UWAGA! Minęło 1842 dni od ostatniej odpowiedzi w tym temacie. Może być już ciut przeterminowany ;) jaka to piosenka? Strona:1 Dodaj odpowiedź #1 2017-07-15 02:47 Cześć, szukam piosenki w której kobieta śpiewała po francusku, niestety pamiętam tylko tyle że w refren było 'no no no no...' lub 'non non non non' i że to było powtarzane 4 całe Google i nie wiem jak znaleźćPs: nie jest to piosenka Lolithy Pomocy! :) Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj #3 2017-07-15 12:38 Właśnie nie jest to piosenka Lolithy. No no no no to nie jest cały refren. Po każdym no no no jest kilka słów ale nie wiem jakich i taki refren ma 4 pomocy :( Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj jaka to piosenka? Francuska piosenka, w refrenie no no no no Strona:1 Dodaj odpowiedź

angielski, francuski, niemiecki, włoski, koreański, norweski, szwedzki, bułgarski, kataloński, chiński, chiński (kantoński), węgierski, japoński, malajski

50. The National Turtleneck Tak brudnego, garażowego rocka The National nam jeszcze nie sprezentowali. Samego siebie w utworze przechodzi Berninger, którego wokal jest pełen złości, agresji, niezadowolenia. Jego wykonanie nie powinno dziwić. Piosenka, w której padają takie słowa jak just another man, in shitty suits, everybody’s cheering for, jest jego reakcją na wyniki wyborów prezydenckich w USA. Mimo politycznego wydźwięku, którego – szczerze mówiąc – mam już po dziurki w nosie, „Turtleneck” należy do moich ulubionych momentów płyty. 49. Dan Auerbach Cherrybomb Sporo na drugim solowym albumie wokalisty znanego z The Black Keys wpadających w ucho piosenek. Pozazdrościć mu tego mógłby niejeden marzący o przebojach wykonawca. Moim ulubionym momentem płyty jest flirtujące z funkiem „Cherrybomb” o dziewczynie sweeter than an apple pie, która zniknęła z życia podmiotu lirycznego, gdy tylko skończyły mu się pieniądze. 48. Jessie Ware Stay Awake, Wait For Me Na swoim trzecim studyjnym albumie („Glasshouse”) brytyjska wokalistka pokazała nam się z cieplejszej, jeszcze bardziej kobiecej strony. Idealnym tego przykładem jest pełna klasy, flirtująca z pościelowym r&b piosenka „Stay Awake, Wait For Me”. 47. Sevdaliza Do You Feel Real Debiutancki longplay Sevdalizy to kopalnia równych, podobnych kompozycji, tworzących spójny, zimny muzyczny krajobraz. Z tego znakomitego zbioru wyróżnia się „Do You Feel Real”, które jest bardziej przerywnikiem niż całą kompozycją. Ale za to przecinkiem bardzo wyrazistytm, o gęstej, niepokojącej aranżacji i gadającej Sevdalizie. Welcoming my anxiety. 46. DJ Khaled x Rihanna x Bryson Tiller Wild Thoughts Lato musi mieć konkretną muzyczną oprawę. Chociaż w poprzednich larach moimi wakacyjnymi przebojami stawały się „What Went Down” Foals czy „Demons” The National, w 2017 o to miano z „Shine on Me” Dana Auerbacha zaciekle walczyło „Wild Thoughts”. Ta współpraca DJ’a Khaleda, Rihanny i Brysona Tillera (łącząca r&b z elementami latino) to idealna propozycja na upalne lipcowe wieczory. 45. Cameron Avery Big Town Girl W wielu nagraniach z albumu „Ripe Dreams, Pipe Dreams” Cameron Avery bardziej uwodzi i czaruje swoim niskim, głębokim głosem. „Big Town Girl” ujęło mnie jednak czymś zupełnie innym. W tej kompozycji jest coś rozczulającego. Łatwo poczuć, jakby śpiewający z uczuciem Cameron kierował słowa utworu do każdej big town girl, która trafiła na to nagranie. I za to duży plus. 44. P!nk You Get My Love Chociaż amerykańska wokalistka P!nk kojarzy się głównie z żywiołowymi utworami z pogranicza popu i rocka, nieraz udowodniła, że potrafi tworzyć ściskające serce ballady. Zachwyca przede wszystkim „You Get My Love” – poruszające, rewelacyjnie zaśpiewane, kojarzące mi się z twórczością Alicii Keys nagranie zamykające album „Beautiful Trauma”. 43. King Krule Czech One Po tym jednym utworze wiedziałam, że płyty młodego Brytyjczyka sobie nie odpuszczę. W singlowym “Czech One” łączy on minimalistyczny jazz z powolną recytacją. Nagranie jest słodko-gorzką, miłosną opowieścią o bardzo enigmatycznej melodii i sennej aurze. 42. Daughter Burn It Down Brytyjskie indie-ambientowo-dream popowe trio stanęło przed wyzwaniem przygotowania soundtracku do gry „Life is Strange: Before the Storm”. Zespół kojarzył mi się dotąd z łagodną, smutną muzyką. „Burn It Down” utrzymane jest w nieradosnym nastroju, ale w samym utworze więcej jest dramatyzmu i nerwów niż we wszystkich starszych nagraniach tria razem wziętych. 41. Depeche Mode Where’s the Revolution Po wysłuchaniu powrotnego singla Depeche Mode czuje się ciarki na całym ciele. To utwór pełen mocy. Muzycznie – nic nowego. Sporo elektroniki, zmian tempa, charakterystycznego wokalu Gahana. Świetnie wypada warstwa liryczna, otwarcie uderzająca w polityczne tony i nawołująca do działania: Where’s the revolution? Come on people, you’re letting me down. Pytanie, po której ze stron opowiada się trio. Z numeru ciężko to wyczytać. Koniec końców każdy może poczuć się podburzanym do walki o lepsze jutro. 40. The Shins Mildenhall Indie folkowe „Mildenhall” jest piosenką aż bezczelnie wakacyjną. Takie dźwięki chętnie u mnie grają w letnim okresie, ale nie mam zespołowi za złe, że podzielili się nią na początku roku. Ostatnio tak odprężona byłam, gdy w uszy wpadło mi nagranie „Muchacho” Kings of Leon. 39. Cara Delevingne I Feel Everything Kiedy zaczyna się wydawać, że modelka i aktorka Cara Delevingne wyskakuje z każdej lodówki, ona postanawia zrobić coś, co skupi na niej jeszcze większą uwagę. Wymyśliła sobie, że zostanie piosenkarką. Jej muzycznym debiutem jest utwór „I Feel Everything”, za produkcję którego odpowiada Pharrell Williams. Nie ma się czego bać. To porządna, oldskulowa robota. Minimalistyczny numer, oparty raz na dźwiękach trąbki, raz gitary elektrycznej. I nawet wokale przyzwoicie brzmią. 38. Chelsea Wolfe Twin Fawn Na swojej najnowszej płycie „Hiss Spun” amerykańska wiedźma numer jeden bawi się tempem. Najbardziej żongluje i zaskakuje nim w „Twin Fawn”, proponując nam niepokojącą kołysankę przeistaczającą się w konkretne rockowe łojenie, by po niedługiej chwili powrócić do korzeni. 37. Lana Del Rey Coachella – Woodstock in My Mind Z dużego grona ubiegłorocznych przeciętniaków sygnowanych nazwiskiem Del Rey najbardziej do gustu przypadło mi inspirowane trapem „Coachella – Woodstock in My Mind” – kompozycja pełna smutku i niepokoju, w której artystka wspomina swój pobyt na amerykańskim festiwalu (a konkretniej na koncercie Father John Misty’ego), podczas którego zdała sobie sprawę, jak kruchy może być pokój między państwami. Bo przecież o niczym innym na koncertach się nie myśli… 36. SZA x Kendrick Lamar Doves in the Wind Najbardziej wychillowana kompozycja w niedużej dyskografii amerykańskiej wokalistki Solány Imani Rowe? Nie widzę innego kandydata na miejsce „Doves in the Wind” – utworu, w którym gościnnie udziela się wyhypowany Kendrick Lamar. Powolne, zmysłowe nagranie oparte jest na oldskulowych, hip hopowych bitach. 35. The National Sleep Well Beast Każda kolejna płyta amerykańskiego „najsmutniejszego zespołu świata” jest zbiorem kompozycji albo dobrych, albo znakomitych. Z najnowszej najbardziej zauroczyło mnie nagranie tytułowe: rozmarzone, przytłumione, zahaczające o ambient „Sleep Well Beast”. Potrzeba czasu, by odpowiednio do nas dotarło, ale warto być cierpliwym. 34. Cigarettes After Sex Each Time You Fall in Love Mało jest tak równych płyt jak debiut zespołu ukrywającego się pod intrygującą, działającą na wyobraźnię nazwą Cigarettes After Sex. Mogłabym wypełnić ich numerami sporą część tego rankingu, lecz ograniczyłam się do swojego ulubionego nagrania, jakim jest mroczne „Each Time You Fall in Love”, w którym Gregory Gonzalez otwiera się przed nami bardziej i przyznaje, że nigdy nie był zadowolony ze swoich związków. 33. Kesha Spaceship Sporo na nowej płycie Keshy dobrych numerów, lecz tym moim numerem jeden jest „Spaceship”. Ten prosty, zaaranżowany na banjo i odznaczający się ładnymi chórkami numer posiada najlepszy tekst spośród wszystkich utworów Amerykanki. Lord knows this planet feels like a hopeless place. Thank God I’m going back home to outer space śpiewa wokalistka, dając nam do zrozumienia, że czuje się wyrzutkiem, który czeka na sposobność przedostania się do lepszego, szczęśliwszego świata. 32. Azealia Banks Chi Chi Nie rozumiem tej kobiety. Energię woli marnować na durne słowne przepychanki na Twitterze. Zraża do siebie prawie wszystkich. A w międzyczasie ogłasza, że koniec z rapowaniem. A potem powraca z singlem „Chi Chi” – ciemnym popisem nowoczesnego hip hopu. Jakże ciekawszym i bardziej zajmującym od tego, co obecnie króluje na amerykańskiej liście przebojów. „Chi Chi” to piosenka krótka, ale treściwa. Drugi krążek Banks może być naprawdę świetny. O ile w ogóle się ukaże… 31. Benjamin Clementine God Save the Jungle U brytyjskiego muzyka i poety Benjamina Clementine’a nigdy nie jest nudno. Każda kompozycja to nowa dźwiękowa przygoda. Jego najlepszą ubiegłoroczną premierą jest „God Save the Jungle” – nagranie duszne, niepokojące, w którym na pierwszy plan wysuwa się mocny, nieco obłąkany głos artysty. 30. Coldplay A L I E N S Nagranie „A L I E N S”, poruszające temat kryzysu migracyjnego, niezwykle zaskakuje. I chociaż zastanawiam się, w jakim innym świecie żyją członkowie zespołu, że wcielając się w tzw. uchodźców z taką łatwością i przekonaniem rzucają wersami w stylu we come in peace, we mean no harm, wszystko potrafię im wybaczyć dzięki tej kosmicznej aranżacji i intrygującej, wibrującej, elektronicznej melodii. 29. Ariel Pink Feels Like Heaven Długo nowy singiel amerykańskiego muzyka spędzał mi sen z powiek. Towarzyszyły mi myśli, że już to gdzieś słyszałam. Odpowiedzi postanowiłam szukać w latach 80., bo utwór artysty czerpie z nich pełnymi garściami. Okazało się, że nagranie Ariel Pink bazuje na pomyśle „(Feels Like) Heaven” szkockiego one-hit-wonder Fiction Factory. Nie jest to jednak cover, ale niezwykle relaksujący, bujający w obłokach z cukrowej waty remake. 28. Cameron Avery A Time and Place Na swym debiucie Avery nie daje po sobie poznać, że doświadczenie zdobywał w grupach specjalizujących się w psychodelicznym rocku czy elektronice. Do innej rzeczywistości przenosi już pierwsza propozycja z albumu Camerona, jaką jest „A Time and Place” – elegancka kompozycja o akustycznym wstępie, zwracająca także uwagę subtelnymi dęciakami. Pełna klasy, prosta piosenka, w którą szybko się wsiąka. 27. Shakira x Maluma Trap W 2016 roku wsiąkłam w ich wspólny utwór „Chantaje”. W 2017 o przyspieszone bicie serca przyprawił drugi efekt współpracy Shakiry i Malumy. „Trap” jest kolejną seksowną, zmysłową propozycją tej dwójki, nowocześnie patrzącą na latynoskie brzmienia. Tu łączą się one z pościelowym r&b, przecinanym w końcówce niesamowitą gitarą elektryczną. 26. Miguel Shockandawe Dziwaczne, naznaczone rockowymi naleciałościami „Shockandawe” zaciekawiło mnie na tyle, że postanowiłam zarezerwować sobie czas na dyskografię Miguela. Ilekroć jej słucham, zastanawiam się, ile butelek czegoś mocniejszego musiało się przez studio nagraniowe przewinąć. Miguel brzmi tak, jakby właśnie wrócił ze świetnej imprezy. 25. Lindstrøm x Jenny Hval Bungl (Like a Ghost) Twórczość norweskiego producenta niezbyt jest mi znana, a jego ubiegłoroczny krążek „It’s Alright Between Us As It Is” dość szybko odłożyłam. Jednak piosenka „Bungl (Like a Ghost)” od pierwszego usłyszenia zaczęła spędzać mi sen z powiek. Intrygujące, przecinane jazzowymi inspiracjami elektroniczne dźwięki świetnie komponują się z w dużej mierze gadającą Jenny Hval. 24. Kelly Clarkson Move You Niewiele amerykańska wokalistka ma piosenek, do których chciałoby mi się od czasu do czasu wrócić. Jeszcze mniej w jakikolwiek sposób mnie poruszyło. Spore trzęsienie ziemi w mojej głowie i sercu wywołał singiel “Move You” – power ballad o gospelowym sznycie traktująca o wpływie, jaki artystka chce na kogoś mieć. Niby optymistycznie, ale nad całością unosi się delikatny smutek. 23. St. Vincent Los Ageless Najbardziej intensywna, żarówiasta piosenka roku? Jestem w stanie się pod tą tezą podpisać. “Los Ageless” jest dynamicznym, pulsującym dyskotekowym światłem, seksownym numerem o błyszczącej, dance rockowo-elektronicznej aranżacji. Wpada w ucho bez problemu, zasłużenie dzierżąc tytuł najbardziej przebojowej kompozycji w dyskografii St. Vincent. 22. Beach House Chariot Dream popowy duet Beach House zrobił w 2017 roku swoim fanom niespodziankę i wydał pełen smaczków album “B-Sides and Rarities”. Mnie szczególnie zainteresowało niewydane wcześniej nagranie “Chariot”, celujące w rozlane, ciemne dźwięki ozdobione dojrzałymi, pełnymi gracji wokalizami Victorii Legrand. Całość kojarzy mi się z czasami, kiedy Goldfrapp wydawali album “Tales of Us”. 21. Angel Olsen Fly on Your Wall Także amerykańska wokalistka Angel Olsen postanowiła odświeżyć w 2017 roku swoje muzyczne archiwum. Na składance “Phases” umieściła piosenkę z sesji do krążka “My Woman”. “Fly on Your Wall” brzmi jak demo. Jest nieperfekcyjnie, ale za to szczerze i naturalnie. Angel swoim utworem przenosi nas w czasie o przeszło czterdzieści lat, proponując brzmienie surowe i przywodzące na myśl stare dokonania Leonarda Cohena. Czyżby osobliwy tribute? 20. Harry Styles Woman Zachwytów nad debiutanckimi nagraniami Harry’ego Stylesa ciąg dalszy. Po jego delikatnym obliczu, które ujawnił utwór “From the Dining Table” przyszła pora na coś zgoła innego. W rytmicznym, charakteryzującym się świetnymi gitarowymi partiami artysta pokazuje swoją zadziorną, lecz niepozbawioną nutki zmysłowości twarz. 19. SOHN Harbour SOHN kojarzył mi się dotąd z elektroniczno-soulową prostotą. Na albumie “Rennen” pozwala sobie na małe eksperymenty. Przykładem jest zamykające krążek nagranie “Harbour”, które zaskakuje swą budową i udowadnia, że SOHN lubi czasem pogłówkować. Tu łączy piękny, wykonywany a capella wstęp z intensywną końcówką, do której prowadzą powoli budujące napięcie dźwięki. 18. Asaf Avidan A Man Without a Name Pamiętacie jeszcze wokalistę, który kilka lat temu zdobył na pięć minut sławę dzięki remixowi „Reckoning Song (One Day)”? Ja szybko o Asafie Avidanie zapomniałam, trafiając na niego ponownie w październiku, kiedy przez przypadek w radiu usłyszałam ten utwór. Zaintrygował mnie ten głos. Byłam nawet przekonana, iż za kompozycję odpowiada jakaś debiutantka, będąca połączeniem Andry Day z Janis Joplin. Tymczasem za „A Man Without a Name” stoi facet, który odnalazł furtkę w czasie i zabrał nas w podróż do przełomu lat 60. i 70. Rasowy, bluesowy numer. 17. Sampha Plastic 100°C Otwierający album pięciominutowy numer „Plastic 100°C” początkowo nie przypadł mi do gustu, sprawiając wrażenie utworu, mającego być intrem, który odważnie rozciągnięto, by zapełnić jakoś miejsce na „Process”. Wystarczyło jednak kilka podejść, by ta mroczna propozycja zdobyła moje serce i miano najmocniejszego momentu wydawnictwa. 16. Jamiroquai Automaton Długo przechodziłam obojętnie obok muzyki mieszającego funk, acid jazz, dance i disco zespołu Jamiroquai. Nawet singiel zwiastujący nową, pierwszą od paru lat płytę początkowo kompletnie mnie nie ruszał. A potem poszło z górki… Nagranie “Automaton” szybko wpada w ucho, będąc przepełnioną futurystycznymi dźwiękami opowieścią o coraz bardziej zatracającym się w technologii świecie. Imprezowo, ale z nutką refleksji. 15. Austra 43 Meksyk od dawna jest miejscem zamieszkania Katie Stelmanis – wokalistki kanadyjskiej, mieszającej electro pop, synth pop i dark wave formacji Austra. Do wydarzeń mających miejsce w tym kraju (w 2014 roku po manifestacji w jednym z meksykańskich miast bez śladu zaginęło czterdziestu trzech studentów) nawiązuje osnuty mrokiem utwór “43”. 14. Coldplay All I Can Think About Is You Czy ten zespół po katastrofalnym albumie “A Head Full of Dreams” potrafi mnie jeszcze sobą zaintrygować? Okazuje się, że tak. Łącząca shoegaze i artystyczny rock piosenka “All I Can Think About Is You” (promująca epkę “Kaleidoscope”) sprawiła, że łezka się w oku zakręciła. Piękna namiastka starego Coldplay o klimacie (nieco psychodelii, trochę dreamy), którym chętnie się delektuję. 13. Cameron Avery Dance With Me Chłodny i nie okazujący emocji. Taki jest Avery w moim ulubionym numerze na jego solowej płycie – przegadanym, gęstym „Dance With Me”. Rytmiczna perkusja zdaje się wyznaczać kolejne kroki w tym hipnotycznym tańcu u boku artysty. Warto dać mu się zaprosić na parkiet i zawirować w przygaszonym świetle. 12. Fink Hard to See You Happy Bluesowa płyta “Fink’s Sunday Night Blues Club Vol. 1” była bez dwóch zdań ważnym wydarzeniem dla fanów brytyjskiego artysty. W tak mocno osadzonym w bluesie repertuarze go jeszcze nie słyszeliśmy. Z całego (niedużego) zestawu najbardziej zauroczyło mnie “Hard to See You Happy” – gorzka kompozycja o gęstej aranżacji, w której Fink dał sobie podkręcić głos, osiągając oldskulowy efekt. 11. Tiny Vipers Bywa, że zaintryguje okładka. Chociaż po niej nie powinno oceniać się muzyki, nie raz dzięki przyciągającej wzrok, dalekiej od kiczowatości grafice poznałam piosenkę czy nawet całą płytę, która namieszała w moim życiu. Choćby i na chwilę. Podobną historię dopisać mogę do singla „ amerykańskiej wokalistki ukrywającej się pod pseudonimem Tiny Vipers. Utwór jest ciężki, przytłaczający. Jesy pozwala, by jej ciche wokale docierały do nas zniekształcone, po przedzieraniu się nie tylko przez melodię, ale i odgłosy burzy czy trzaskającego ognia. 10. Loreen x Elliphant Jungle Szwedzka electropopowa wokalistka Loreen pięć lat temu podbiła Europę piosenką „Euphoria”, której, łagodnie mówiąc, kompletnie nie trawię. Nie byłam więc zmartwiona faktem, że na następcę albumu „Heal” czekaliśmy od 2012 roku. Smaka narobiła mi jednak epka „Nude”, promowana przez zmysłowy, ospały, sięgający po jamajskie brzmienia singiel „Jungle” z gościnnym udziałem Elliphant. Zrobiło się gorąco. Callin’ out for you to make me humble, make me humble 9. Imagine Dragons Believer Twórczość amerykańskiej grupy podzielić mogę na piosenki, które od miesięcy (bądź też lat) mi się nie nudzą, robiąc na mnie ciągle to samo dobre wrażenie; i na utwory, do których wracać mi się nie chce. Z ulgą przekonałam się, że nowy singiel Imagine Dragons, „Believer”, dołączy do „Gold” i „Warriors”. To kolejna mocna propozycja w dyskografii formacji, obdarzona refrenem (lubię ten wciśnięty pedał gazu w ich numerach) szybko wpadającym w ucho. Dodatkowym plusem kompozycji jest jej tekst traktujący o tym, że ból może pomóc nam stać się silniejszymi ludźmi. Let the bullets fly, oh let them rain. My life, my love, my drive, it comes from pain. 8. Sorority Noise Week 51 It hasn’t been a week since you’ve fell asleep. Didn’t say goodbye, couldn’t say goodnight cichym, przepełnionym smutkiem i żalem głosem zawodzi do mikrofonu Cameron Boucher – lider formacji Sorority Noise. Ich utwór „Week 51″ jest pięknym, powolnym i niezwykle delikatnym nagraniem traktującym o śmierci kogoś bliskiego. Warto w tym spokoju się zatracić. I’ve been feeling weak thinking about the ways I can continue. But I’ll wait and I’ll wait. 7. The Killers Some Kind of Love Nie sądziłam, że muzyka amerykańskiej formacji The Killers będzie w stanie tak mocno mną wstrząsnąć. Udaje się to tej niby niepozornej piosence “Some Kind of Love”. Oniryczne, rozmarzone, łączące delikatnego rocka z ambientem nagranie wzrusza i skrywa smutną historię – Brandon Flowers dedykuje utwór swojej żonie, która zmagała się z depresją. Can’t do this alone. We need you at home. There’s so much to see. We know that you’re strong. 6. Fink Day 22 Mój ulubiony wykonawca wydał w 2017 roku dwie nowe płyty. Idealna sprawa, prawda? Pewnie, że tak, choć nieco problemów sprawiło mi wybranie z tego zbioru kompozycji, która najbardziej przypadła mi do gustu. Stanęło na najmroczniejszym punkcie – powolnym “Day 22” o rozbudowanym instrumentarium. Let’s go through this again. First we do this and then we’ll be free of our earthly baggage. 5. Eliza Wide Eyed Fool Pamiętacie jeszcze tę młodą dziewczynę wykonującą skoczny kawałek „Skinny Genes”? To Eliza Doolittle, która postanowiła tchnąc życie w swoją upadającą karierę. Nowy rozdział zaczęła od przedstawiania się jedynie po imieniu i wydania singla „Wide Eyed Fool”. I to jakiego! Jest bardzo zmysłowy, ciepły, taki… niedzisiejszy. Taki soulujący kawałek zaaranżowany na pianino z powodzeniem wydać mogłaby Alicia Keys. Try a little more, a little harder, little stronger, even if my ideas don’t get past the mattress. 4. MGMT Little Dark Age Duet znany z hitów „Electric Feel” i „Kids” wyda w 2018 roku nowy album. Zapowiada go singiel, który po prostu musiał ukazać się w czasie poprzedzającym Halloween. „Little Dark Age” jest utworem łączącym wpływy indie rocka z synthpopem. Nad całością unosi się delikatny zapach gothic, a towarzyszące wyrazistemu, wibrującemu podkładowi wokale są niesamowicie puste, mechaniczne, zdehumanizowane. I grieve in stereo. The stereo sounds strange. I know that if you hide, it doesn’t go away. 3. Salvador Sobral Amor Pelos Dois Żadna piosenka w 2017 roku tak nie podzieliła ludzi, jak właśnie ta. Jedni płakali i mówili, jak takie spokojne „gówno” mogło wygrać Eurowizję. Inni chwalili i cieszyli się, że triumfowała muzyka pełna uczuć. Utrzymany w stylistyce jazzu i tradycyjnego popu kawałek chwyta za serce. Nie trzeba znać portugalskiego, by zorientować się, o czym Salvador opowiada. To smutna kompozycja o utraconej miłości. Piękna, ale strasznie przygnębiająca. Se o teu coração não quiser ceder, não sentir paixão, não quiser sofrer. 2. Lorde Writer in the Dark Lorde nie ma lepszej piosenki. Koniec. Kropka. Tą perłą w jej dyskografii jest prosta ballada „Writer in the Dark”, w której zachwycają mnie pełne emocji wokalizy Elli. I’ll love you ’til my breathing stops (…) I’ll find a way to be without you, babe śpiewa Lorde, sprawiając, że jej maska silnej kobiety z hukiem spadła na ziemię. Tak bezbronnej jej jeszcze nie słyszeliśmy. Coś magicznego. In our darkest hours, I stumbled on a secret power, I’ll find a way to be without you, babe. 1. Harry Styles Sign of the Times Gdyby ktoś mi powiedział, że będę mieć obsesję na punkcie debiutanckiego, solowego singla byłego członka One Direction… Życie lubi zaskakiwać. Harry Styles po rozpadzie boysbandu nabrał wiatru w żagle i nagrał piosenkę diametralnie inną od tego, czym jego zespół raczył nas na co dzień. „Sign of the Times” to wielki utwór. O podniosłym, rewelacyjnym refrenie. O wodospadzie emocji. O poruszającym tekście. No i o melodii, będącej ukłonem dla brytyjskiego rocka sprzed paru dekad. Wow. Wow. Wow. You can’t bribe the door on your way to the sky. You look pretty good down here. But you ain’t really good. Playlista z moimi ulubionymi utworami 2017 roku
Take it from someone who knows. [Chorus] He's no Romeo. He's never gonna be enough for you. He's never gonna treat you like he should. He's always gonna bе the one to go. 'Cause hе's no Romeo. You're better off sleeping on your own. He's never gonna give you all the love you know that you deserve. 30. Czesław Niemen – Dziwny jest ten świat [muz i sł: C. Niemen; 1967]Czesław Niemen otrzymał nagrodę przewodniczącego Komitetu do Spraw Radia i Telewizji za walory ideowe tekstu tej piosenki. Konieczność docenienia niezwykłego utworu, absolutnego novum, jeśli chodzi o dokonania rodzimych artystów, przybrała jednak dość zawoalowaną formę. Uniwersalne znaczenie liryków zgodnie z wyjaśnieniami autora nie odnosiło się do krytyki „zgniłego kapitalizmu” czy też wojny w Wietnamie. Jednak szokujące, zaangażowane wykonanie „Dziwnego świata” podczas opolskiego festiwalu w 1967 roku usiłowano wpisać w kontekst polityczny. Długowłosy, nietypowo ubrany, krzyczący facet, blisko pół wieku temu musiał wywoływać konsternację. Dziś być może trudno to sobie wyobrazić, ale ówcześni decydenci, dbający o „jakość” kultury stanęli przed nie lada wzywaniem mierząc się z odbiorem dzieła Niemena. Z perspektywy czasu „Dziwny jest ten świat”, wyprzedzający o kilka lat „Imagine” Lennona, pozostał niezwykłym protest songiem, przesłaniem dla człowieka od artysty bardziej aniżeli deklaracją aktywisty politycznego czy zaangażowanego ideowca. Także muzycznie, formuła hymnu zaczynającego się od podniosłego wstępu, nie uległa upływowi czasu. Ośmielę się stwierdzić, że utwór zestarzał się o wiele lepiej niż będący jego inspiracją „It’s A Man’s Man’s Man’s World” Jamesa Browna. Stał się legendarną i sztandarową pozycją w repertuarze kontestatora z zabużańskim akcentem i chyba tylko stołecznym słuchaczom sentymentalny wydźwięk „Snu o Warszawie” wydaje się bliższy od ponadczasowego przekazu tej piosenki. (Witek Wierzchowski) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Czesław Niemen – Strange Is This World 29. Dwa Plus Jeden – Balet rąk [muz: J. Kruk; sł: J. Skubikowski; 1985]Nie potrafię zrozumieć, jak ten utwór powstał i jakie były etapy całego procesu twórczego. Jest to maksymalnie chaotyczne, niepokojąco brudne, pozlepiane z mnogości zupełnie przypadkowych składników, hybrydowe monstrum. Jednak na koniec, po psychodelicznych krzykach Elżbiety Dmoch i wzruszających mimo wszystko refrenach Janusza Kruka zostajemy brutalnie wyrzuceni na brzeg. Po najbardziej chorej jeździe, na jaką zabrali nas Dwa Plus Jeden, utwór raptownie się urywa i nie wiadomo, co tu właściwie zaszło i jak się z tego pozbierać. Już na samym starcie, dźwiękiem nieczystym, blaszanym uderza przesterowana, remizowa przygrywka dęta, sugerującą jakiś koszmarny bal z horroru. Szybko dołącza się prosta synthowa perkusja i przestrojony, zarzynany na każdej nucie bas – te instrumenty zostaną już z nami do końca „Baletu rąk”. Samotnie błądząca trąbka i subtelne meandrowanie kilku ledwie zauważalnych akordów gitary wprowadzają we wspomniane zgrzyty nieco melancholii, ale są tylko smutną przepowiednią kompletnego szaleństwa, które kilka sekund później ogarnia tę kompozycję na dobre. Cymbałki umieszczone w zupełnie innej, mniej retrofuturystycznej bajce, oferowałyby wizję wygodnych, piaszczystych skojarzeń z wakacyjną tropicaną. Tutaj tworzą mocno groteskowy, upiornie danse-macabre’owy efekt. Szczególnie kiedy Elżbieta Dmoch zaczyna swoją mroczną, enigmatyczną opowieść słowami gdy kciuk idzie w dół, stopniowo pogrążając się w szamańskim szaleństwie, ledwie słyszalnych pomrukach i dzikich krzykach. Grozy dopełnia fakt, że za cholerę nie wiadomo, o czym Dmoch tak naprawdę śpiewa. To właśnie ta nasza niewiedza w zetknięciu z wiedzą absolutną narratorki każe myśleć, że skoro ona jest tak bardzo przejęta, to my też powinniśmy (Palce na ustach mówią o tym że / Nie, to nie pierwszy raz) – wiadomo, że największy strach budzi to, czego nie rozumiemy. Nigdy wcześniej ani później Elżbieta Dmoch nie zdzierała sobie gardła na tak obłąkańczych frazach. (I to się zdarza co jakiś czas...!). Trudno też określić, co tak naprawdę pełni tu rolę zwrotki, refrenu i mostka. Sam tekst jest doskonałym uzupełnieniem muzycznych wariacji enigmatycznych. Może się wydawać, że po kilku wersach powstaje w naszej świadomości jakiś tam mglisty obraz świata przedstawionego, ale po paru taktach licho bierze cały sens i rozwiewa te trawiaste przywidzenia (Zapałka w palcach od podmuchu drży). Silnie impresyjna liryka rzuca nas w coraz to inne realia, właśnie kiedy zaczynamy orientować się w onirycznym chaosie. Można dojść do wniosku, że schizofreniczne wojaże są strzępami czyichś osobistych, poszarpanych wspomnień, do których zrozumienia nie mamy po prostu klucza, a których w sensowną całość nie jest już w stanie posklejać nawet ten sam wyniszczony, osłabiony umysł, który je zrodził. I co dopiero kiedy nie ma już nic!? Dlatego też bardzo łatwo jest kupić autentyczność tego lo-fi-owego brudu, z noirowych, papadance’owskich plaż zalanych ropą naftową i tysiącami śniętych ryb rzuconych na brzeg. Tropikalne elementy wcale nie są kojące, kreują raczej wizje narkotycznych podróży po nieznanym lądzie, przy ogniskach dzikich ludzi i ich pierwotnych obrzędach. Widmowy wokal Kruka jest tu głosem rozsądku i pozostałością ładu, ostatnim punktem styku z rzeczywistością, przebijającą się jeszcze wątłymi promieniami światła (Blask stu tysięcy słońc) w pogrążonym w ciemnościach umyśle. Jednak towarzyszące mu klawisze rodem ze „Small Town Boy” są na tyle złowieszcze, że wynik walki staje się łatwy do przewidzenia. Rozsądek przegrywa z chaosem, a utwór raptownie się kończy. Pamiętam, że kiedyś uparcie szukaliśmy z Pawłem Sajewiczem tego utworu w lepszej jakości, sądząc, że to po prostu skandaliczny brak troski o dorobek kultury narodowej jest winien za nieczyste, powykrzywiane dźwięki. Byliśmy w błędzie, bo „Balet rąk” nie zasługuje na lepszą jakość. Właśnie tak ma brzmieć. (Mateusz Błaszczyk) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Papa Dance – W 40 dni dookoła świata Kombi – Nie ma zysku 28. Grzegorz z Ciechowa – Piejo kury, piejo [prod: G. Ciechowski; muz i sł: ludowe; 1996]Dużo zła wyrządził Ciechowski tym utworem Polsce, dużo też uczynił dobra. Osoby związane z etnografią i polską muzyką ludową zarzucały mu kradzież, bezczelną popularyzację i desakrację wartości, które były święte dla pierwotnych twórców tych piosenek, na podstawie których lider Republiki osadzał je w nowej rzeczywistości. Według wielu z nich ta niszowa muzyka powinna najwyraźniej pozostać na zawsze powoli rozsypującym się skansenem, znikającym w końcu ze świadomości Polaków. Nie zgadzał się z tym Ciechowski, mimo późniejszych wątpliwości, ogarniających go ze względu na reakcje niektórych muzyków ludowych na jego mariaż (czy raczej mezalians) ponowoczesności i kultury bardzo niskiej z przysłowiowym kołem gospodyń wiejskich. Trafnie jednak porównywał etnografów do smoków pilnujących swoich skarbów przed wszystkimi – jeśli ludowość jest dla nich faktycznie tak ważna, to dlaczego nie pokażą jej światu? Komercyjny sukces albumu „ojDADAna” ujawnił ogromne łaknienie Polaków na kulturę wiejską, muzykę folkową czy po prostu biesiadne elementy w popularnej muzyce. Ta nisza na rynku błyskawicznie zaczęła się zapełniać. Dwa lata po ukazaniu się najbardziej odważnego i karkołomnego wydawnictwa Ciechowskiego pojawił się folkowy festiwal „Nowa Tradycja”, na którym drugą nagrodę zgarnęła Kapela Ze Wsi Warszawa, a ich debiutanckie i jakże ważne „Hop sa sa” wyszło parę miesięcy później. W tym samym roku powstały też Brathanki i Golec uOrkiestra, a wkrótce potem „Kayah & Bregović”. Dziś zresztą widać wyraźnie piętno, jakie odcisnął na polskiej świadomości muzycznej Ciechowski, choćby w związku z piosenką na Euro 2012, wokół której koncentrują się podobne emocje, co szesnaście lat temu przy technokurnikowym hicie wiejskiego i miejskiego dansfloru, „Piejo kury, piejo”. Najbliżej jednak do numerów z „ojDADAna” jest warszawskiej Kapeli – ze względu na jakość kompozycji, nowoczesne brzmienie i niesamowite bogactwo zastosowanych środków artystycznych. Aczkolwiek nie cechuje ich tak silne poczucie humoru i dystans do własnej twórczości, które słychać w tłustym techno i pokracznym wykonawstwie anonimowego Murzyna rapującego w eurodance’owym stylu i niesprecyzowanym bliżej dialekcie czy języku. A przecież w „Piejo kury, piejo” pojawiają się też riffy w stylu Roberta Frippa, kubańskie dźwięki pianina czy fleciki (halo, Kayah!). Ten niemal progresywny, prawie całkiem pozbawiony tekstu utwór osiągnął w końcu sukces komercyjny i zyskał nieśmiertelność, co jednoznacznie świadczy o geniuszu Ciechowskiego. Przy okazji okazało się, że na ludowości można nieźle zarobić. (Mateusz Błaszczyk) Posłuchaj >> 27. Obywatel – Nie pytaj o Polskę [muz i sł: G. Ciechowski; 1988]Jeśli jest jakaś rodzima XX-wieczna narracja kulturowa, z którą po czasie w ogóle da się wejść w dialog, to – niezależnie od tego czy mówimy o filmowcach, pisarzach czy muzykach – na ogół snuli ją ludzie, trzymający się z dala od kwestii państwa, narodu, polskości etc. W tym kontekście Grzegorz Ciechowski pozostaje wyjątkiem. Niekoniecznie dlatego, że na wysokości omawianego numeru wpisał się obiema rękami w wątek narodowy i to wpisał udanie. Przecież cały pomysł na Republikę opierał się na opowieściach o losie – tu cytat z Wikipedii – jednostki w odhumanizowanym społeczeństwie, a więc co tu dużo mówić – w PRL-u. Tylko że Ciechowski, podobnie jak jego zachodni odpowiednik, David Byrne, był portrecistą, a nie wulgarnym pejzażystą-dyletantem w rodzaju swoich następców z Krzysztofem Grabowskim na czele. I w efekcie zarówno muzycznie, jak i tekstowo bliżej było Republice do Talking Heads niż jakichkolwiek zaangażowanych społecznie-narodowo rodzimych kapel w rodzaju Strachów na lachy. Faktycznie jednak „Nie pytaj o Polskę” jest w dorobku Ciechowskiego bez precedensu, bo tak bezpośrednio – jak sama nazwa wskazuje – się jeszcze do tematu nie zabierał. I owszem, ten tekst jest hasłowy, ale nie jest to hasłowość sztandarowa. Poza tym GC całą tę dosadność zneutralizował odrealnioną, zmechanizowaną poetyką kompozycji, którą osiągnął zarówno poprzez umiejętny dobór środków wyrazu (studio jako instrument), jak i współpracowników (jazzmani Tomasz Stańko i Wojciech Karolak, post-punkowiec John Porter czy Rafał Paczkowski, niedawny producent robotycznej Anny Jurksztowicz). Tak więc w tym wypadku wszystko to, czego Ciechowski nie mówił w tekstach, dopowiadała muzyka. I choć adresatem jego gorzkiego listu miłosnego była tytułowa zbiorowość, nadawcą wciąż pozostawała udręczona jednostka. (Łukasz Błaszczyk) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Kult – Polska Maanam – Krakowski spleen 26. Kombi – Leniwe sny [muz: S. Łosowski; sł: A. Sawicka-Furgo; 1980]Wiadomo, że Kombi = Sławomir Łosowski. Rzut oka na fragmenty starych koncertów grupy z jednym „i” każe mi myśleć o jego liderze jako jakimś Wielkim Elektroniku (w sumie to jest z nim z wykształcenia), który zza morza konsolet, ze swojego klawiszowego centrum dowodzenia dyryguje całym przedstawieniem. Ciągle trzyma kapelę w ryzach, a rękę na pulsie. W końcu zawsze otoczony był najnowocześniejszym sprzętem, a i wiedział co się gra na świecie. Sprawność operacyjna szła u niego w parze z niezwykłą muzyczną wyobraźnią i swoistą lekkością pisania chwytliwych, acz wcale nie tak prostych motywów. Wielką cnotą Kombi były nieoczywiste niuanse, rozwiązania ryzykowne na papierze, a jednak – kuriozalnie efektywne. Tu na przykład Łosowski umieszcza kompozycję z obszaru – jakby nie było – mrągowskiego country w wyrafinowanym syntetycznym sztafażu. Grając na miliardzie keyboardów tworzy gęsty rozmarzony pejzaż i, jakby jeszcze było mu zbyt leniwie, dorzuca vocoder dublujący w refrenie słowa Skawy. Ekspresja wokalna tegoż to osobna historia. Niemal pozbawiony barwy, rachityczny, ale dziwnie świadomy i pewny siebie wokal tylko potęguje osobliwą wytworność utworu. Skawiński bez żenady bierze górki, co w połączeniu z jego misiowatą aparycją mogło w tamtych czasach co najmniej konsternować. Takie właśnie było to nasze Kombi. Niepokojąca galeria postaci z jednej strony, ale i grupa muzycznych zawodowców nie do zabicia z drugiej. Królowie życia. (Jędrzej Szymanowski) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Bank – Ciągle ktoś mówi coś Wrak – Wspomnienie
piosenka w refrenie no no no no 2017
eqUAJ. 69 487 202 309 427 163 64 316 308

piosenka w refrenie no no no no 2017